na podwórku, na trzepaku
Największą karę jaką dostawaliśmy od rodziców był zakaz wychodzenia na dwór. Na podwórku spędzaliśmy większość czasu i uprawialiśmy chyba każdy możliwy sport często nieświadomie. Piłka nożna, siatkówka na trzepaku, koszykówka, lekko atletyka, rower, palant, a nawet gimnastyka. Chodziliśmy po lasach z kumplami i wspinaliśmy się na drzewa. Bawiliśmy się w podchody. Tych zabaw było tyle latem czy zimą, że trudno je wszystkie wymienić. Dziś są inne czasy. Postęp technologiczny zatrzymuje dzieci i młodzież w domu. Często też jest tak, że to rodzice są przewrażliwieni - "gdzie tam będziesz chodził jeszcze coś Ci się stanie", albo coś w stylu "tylko się nie pobrudź", bądź "zaziębisz się jest za zimno". Trochę robimy z naszych dzieci sieroty. Ma to też odzwierciedlenie w sporcie. Mi, żeby ojciec napisał usprawiedliwienie z wf-u (uwielbiałem i chodziłem też na wszystkie sks-y) musiałoby chyba nogę urwać. Dziś z byle powodu dziecko nie idzie nawet na obowiązkowe zajęcia. Oczywiście nie chodzi o to, aby każdy był profesjonalnym sportowcem (ja nigdy nie byłem), ale o to by choć dziecko nie miało skrzywienia kręgosłupa czy nadwagi. Jak więcej dzieci będzie się ruszać to też jest większa szansa dla klubów na zauważenie u kogoś potencjału. Tak dziś są inne czasy, ale to nie znaczy, że powinniśmy być (ujmę to wprost) wygodni. Trenerzy natomiast powinni pomyśleć jak zrekompensować dziś brak zajęć "na podwórku, na trzepaku", które w nieświadomy sposób nas sportowo rozwijały.
Komentarze
Prześlij komentarz